czwartek, 22 maja 2014

Zniewolony- Solomon Northup

Solomon Northup był wolnym człowiekiem, który wiódł szczęśliwe życie u boku żony i trójki dzieci. Do czasu. Pewnego dnia bowiem trafił w ręce złych ludzi, którzy bezprawnie go porwali i uczynili niewolnikiem. Solomon stracił wówczas tak cenną i piękną i zwykle niedocenianą  wolność.

"Zniewolony" to kolejna książka dotykająca tematu dyskryminacji czarnoskórej rasy. Takie opowieści zawsze bardzo mnie poruszają, ta jednak jest absolutnie wyjątkowa. Wszystkie opisane tu historie są bowiem osobistymi wspomnieniami autora i wszystkie dramatyczne wydarzenia, o których czytamy, działy się naprawdę. Świadomość autentyczności tej opowieści sprawiła, że cała książka zrobiła na mnie  duże wrażenie.

Solomon Northup przeżył w niewoli dwanaście bardzo długich lat i w tym czasie był świadkiem i ofiarą przerażającego okrucieństwa i zła. Na jego drodze stanęli ludzie pozbawieni sumienia i wyzbyci wszelkich zasad moralnych, bezwzględnie odnoszący się do  "wybranych" innych.  Wszystko dlatego, że  ich i jego skóra była czarna. Ten fakt czynił go w oczach białych obywateli Stanów Zjednoczonych (przynajmniej znacznej części)  podczłowiekiem, który nie zasługuje na godne i normalne życie.

W swych wspomnieniach Northup skupił się przede wszystkim na opisie codziennego życia niewolników, relacji właściciel- niewolnik, pisał również o nadziejach, emocjach, zmaganiach i próbach  przetrwania jego i jego towarzyszy. Wszystko relacjonuje bardzo szczegółowo; drobiazgowo przedstawia np. proces zbierania bawełny i innych czynności, które wypełniały całe dni niewolników. W podobny sposób zaznajamia nas z systemem kar, jaki stosowano wobec czarnoskórych. Przerażające są opisy scen, kiedy niewolnicy stają się ofiarami gniewu i okrutnej agresji swoich właścicieli. Ciężko się o tym czyta, bardzo.

Najbardziej przerażające jest jednak to, że niewolnictwo w ówczesnej Ameryce było  naturalnym i  oczywistym stanem rzeczy, któremu nikt się nie przeciwstawiał. Bardzo dużo czasu minęło (zwłaszcza w południowych stanach), zanim ludzie zrozumieli, że człowiek czarnoskóry nie jest w niczym gorszy i zasługuje na godne życie w wolności. Trudno było wykorzenić tamto myślenie z ich głów, bowiem idea niewolnictwa i poddaństwa czarnych ludzi była im wpajana od samego dzieciństwa, z pokolenia na pokolenie. Już jako dzieci, biali uczyli się wydawania rozkazów, egzekwowania i wymierzania kar... Przykładem może być syn człowieka o nazwisku Epps, u którego przez długie lata służył Northup jako niewolnik:

Najstarszy syn Eppsa to inteligentny młodzieniec w wieku dziesięciu, może dwunastu lat. Żal było patrzeć, jak czasem karał czcigodnego wuja Abrama. Wzywał go do wyjaśnienia, a jeśli w jego dziecinnej ocenie konieczna była kara, skazywał go na określoną liczbę batów, które wymierzał z powagą i namysłem. Często jeździł na kucu w pole ze swoim biczem, bawiąc się w nadzorcę, ku zachwytowi ojca. Wówczas używał pejcza i ponaglała niewolników krzykami oraz okazjonalnymi przekleństwami, co wzbudzało śmiech Eppsa, który jeszcze go zachęcał.


Solomon Northup przeżył wśród niewolników dwanaście lat. Niewola była dla niego tym dotkliwsza, że miał okazję poznać smak wolności, gdzieś daleko czekała na niego przecież rodzina. Jego życie do roku 1841 było  szczęśliwe i nagle zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie sposób chyba zrozumieć ani opisać jego uczuć, jego rozpaczy i desperacji. Zapewne dla Solomona Northupa napisanie tej książki było pewną formą terapii, za pomocą której chciał zrzucić z siebie przerażające wspomnienia. Myślę jednak, że nade wszystko Solomon Northup chciał wypełnić jakąś misję, chciał stanąć na czele tej całej rzeszy zniewolonych, czarnoskórych ludzi i pokazać światu, czym jest niewolnictwo w oczach samych niewolników. Wydaje mi się, że ta książka miała temu właśnie służyć. To był apel, wołanie o zmianę.


Płakać się chce, kiedy czyta się niektóre historie opisane przez Northupa, tym bardziej, że jak już wspomniałam, to wszystko jest prawdziwe. Te osoby- one naprawdę żyły, naprawdę cierpiały. To jest "mocna" książka. Pełna okrucieństwa i smutku, choć jest w niej też nadzieja i wiara.  "Zniewolonego" polecam wam wszystkim. To godne uwagi świadectwo człowieka, który na własnej skórze poczuł cierpienie niewolnika. Myślę nawet, że jest to pozycja obowiązkowa. Zachęcam!

J.


poniedziałek, 12 maja 2014

Magia gotowania- "Zapach truskawek" Anny Włodarczyk

Uwielbiam czytać, gotować i jeść. Cenię sobie wysoce kilka blogów kulinarnych, wśród nich jednym z ulubionych jest blog Strawberries from Poland. Kiedy zobaczyłam, że Ania Włodarczyk, autorka truskawek, napisała książkę, bardzo czekałam aż będzie ją można kupić. Już sama okładka książki zadziałała na moje wszelakie zmysły i podpowiedziała mi, że "Zapach truskawek" bardzo przypadnie mi do gustu! Nie myliłam się. Lektura była niezmiernie przyjemna i smakowita. 
"Zapach truskawek" to zbiór kilkudziesięciu opowieści, wspomnień, historii, a każda z nich z zwieńczona jest przepisem. Ania ma wyjątkową zdolność do pisania o jedzeniu i gotowaniu, które dzięki niej przeobraża się w czystą magię. Staje się istotnym rytuałem, ważną życiową czynnością. Smaki przywołują wspomnienia, pozwalają przenieść się w przeszłość. Ożywają wakacyjne chwile z okresu dzieciństwa, różne ważne momenty z naszego życia. Poszczególne dania kojarzą się z bliskimi osobami, stają się nośnikami pamięci, pozwalają zachować wspomnienia o kochanych bliskich. Każde warzywo i owoc nabierają tu nowego znaczenia, uczymy się zachwycać tym, co mamy na talerzu. Kuchnia Ani jest raczej tradycyjna, dosyć prosta- mnie to odpowiada, bo moim zdaniem właśnie w prostocie kryje się to, co najcenniejsze i najpiękniejsze. 
Poza pisaniem o jedzeniu, Ania pisze też o życiu, podoba mi się jej podejście do wielu spraw, umiejętność cieszenia się chwilą, delektowania się codziennością. Wszystko to wydaje się takie proste, a w sumie wcale takie łatwe nie jest. Umieć tak żyć. Trzeba się uczyć.
Dla tych, którzy potraktują truskawki, także jako książkę kulinarną, to też świetna pozycja, przepisy są zróżnicowane - znajdziemy tu i słodkości i dania i słone przekąski, a nawet przetwory. Książka jest podzielona na cztery części- odpowiadające czterem porom roku. Przepisy są dopasowane do danej pory roku. Jesienią mamy przetwory, zimą pierniki, wiosną jajeczne potrawy i smakowite mazurki, latem pozycje piknikowe. Ja, by nie zniszczyć książki przepisuje recepty do swojego zeszytu. Jeden przepis na ciasteczka czekoladowo- kawowe już wypróbowałam, gościom smakowały, a ja byłam zadowolona :) już nie jeden raz udało mi się spalić, zepsuć ciasteczka- to moja pięta achillesowa, ale te się udały!
Ach, jeszcze jedno, Ania jest miłośniczką starych książek kulinarnych, dzięki niej i ja się nimi zainteresowałam, a okazało się, że u moich rodziców jest całkiem sporo ważnych pozycji, o których pisze Ania.
Do "Zapachu truskawek" będę wracać, bo te krótkie powiastki, to smaczne kęski, na krótkie chwile odpoczynków. I dużo, dużo kulinarnych inspiracji.
A teraz marzy mi się duży, solidny stół, przy którym będę mogła wraz z kochanymi ludźmi delektować się różnymi serwowanymi przeze mnie posiłkami. 




M. 

piątek, 2 maja 2014

Jak tata przemierzał Afrykę- Ota Pavel

Jak Tata przemierzał Afrykę to zbiór krótkich opowiadań autorstwa Oto Pavla, czeskiego dziennikarza i pisarza. Opowiadań niby zwyczajnych, takich spokojnych, trochę leniwych. Ale niesamowicie pięknych, przesyconych magią, a co najważniejsze- pełnych imponującej pogody ducha.

Opowiadania Pavla sprawiły, że zapragnęłam pojechać do Czech i powłóczyć się po czeskich bezdrożach. Wszystko dlatego, że Ota Pavel skupia się w dużej mierze na przyrodzie. Mamy tu piękne opisy potoków, wzdłuż których uwielbia wędrować ze skórzanym plecakiem odziedziczonym po tacie i radosną relację ze spływu po Wełtawie. Wreszcie są też opowiadania o górach i ludziach, którzy je kochają. O przełamywaniu granic, pokonywaniu własnych słabości i czerpaniu z tego ogromnego szczęścia. Wszędzie, gdzie prowadzi nas Pavel,  jest naprawdę pięknie. I jest radośnie.

Nie wiem, jak robi to Pavel, ale jego opowiadania po prostu zarażają optymizmem. Są tak nasycone pozytywną energią, że człowiek nie jest w stanie się jej oprzeć. Te opowiadania to czysta radość- radość z najmniejszych, najzwyczajniejszych rzeczy. To afirmacja życia i przyrody. Autor pragnie nam chyba przekazać, że szczęścia nie trzeba szukać nie wiadomo gdzie, bo ono jest tuż obok. On szuka go w drobiazgach, w prostocie, w otaczającym nas świecie. Zamiast gnać nieprzerwanie, umie się zatrzymać, rozejrzeć wokół siebie. I jest szczęśliwy. 

Zapominasz o wszystkich zmartwieniach, jesz ziemniaki z konserwą wieprzową i wydaje ci się, że to najsmaczniejsze jedzenie na świecie. Obok w jazie huczy woda, stopniowo przestajesz słyszeć cokolwiek, dopiero rano przez szpary z namiocie obudzi cię słońce. 

Ta niezwykła pogoda ducha Pavla staje się jeszcze bardziej wyjątkowa, kiedy pozna się jego życiorys. Pochodził on z żydowskiej rodziny i już jako mały chłopiec przeżył długą rozłąką z ojcem i starszym bratem, którzy w czasie wojny zostali wywiezieni do obozu koncentracyjnego. W wieku trzynastu lat pracował w kopalni jako górnik. Jego dorosłe życie zostało naznaczone piętnem choroby psychicznej, z którą zmagał się wiele lat. 


Niektórzy ludzie chętnie mi mówią, że wyglądam na sześćdziesiątkę i z oczu patrzy mi smutek. Kiedy poszedłem do pana Wericha na Kampę, zapytał, ile właściwie mam lat. Odpowiedziałem, że trzysta. Uśmiechnął się, ale niezbyt wesoło i poprosił, żebym mu coś o sobie opowiedział. Kiedy skończyłem przytaknął, że rzeczywiście mam trzysta lat, ale dodał, że zapewne są też ludzie, którzy na podstawie tego, co przeżyli, mają tysiąc albo i milion. Zgodziłem się. A ile wy macie lat?

Ota Pavel miał trzysta lat, a mimo to tak bardzo umiał cieszyć się życiem. To imponujące. Byłoby wspaniale, gdyby kiedyś, gdzieś wydano jego biografię. Z chęcią bym przeczytała! A może już jest napisana?Dajcie mi znać, jeśli wiecie!

Jeśli chodzi o te opowiadania, bardzo wam je polecam. Pełne optymizmu i nostalgii, ogromnie poruszają. Ota Pavel w prosty i niegórnolotny sposób przekazuje nam ważne mądrości, a przede wszystkim zaraża pogodą ducha. 

J.