niedziela, 4 października 2015

O Miriam Akavii

Moje ostatnie, literackie odkrycie to izraelska pisarka Miriam Akavia. W Polsce wydawana raczej w małych nakładach. Ja usłyszałam o niej podczas corocznego Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie, tego lata dedykowanemu właśnie jej (Miriam Akavia zmarła w styczniu). Izrealska pisarka to jedna z ocalałych z Holocaustu, to jedna z tych, którzy kiedyś mieszkali tutaj w Krakowie, a potem zniknęli... Jej książki to poruszające świadectwo osoby, której piękne dzieciństwo skończyło się wraz z wybuchem II wojny światowej. Osoby, która po nieludzkich i traumatycznych przeżyciach, musiała się narodzić na nowo.

Moja winnica to pierwsza książka Miriam Akavii, którą przeczytałam. Są to sfabularyzowane wspomnienia autorki z dzieciństwa. Historię rozpoczyna opowieść o Mojżeszu Weinfeldzie, który pewnego dnia pod koniec XIX wieku przybył z węgierskiej ziemii na krakowski Kazimierz. Wkrótce poznajemy jego dzieci i wnuki. Przed oczami przewijają nam się kolejne osoby, barwne postacie, ciekawe osobowości. Widzimy ich życie. Widzimy ich codzienne trudy i radości. Towarzyszymy im w smutnych chwilach, gdy ktoś odchodzi. Obserwujemy ich zwyczaje, obrzędy i rytuały. Palącą się w szabasowy wieczór świecę.

Opisując losy żydowskiej rodziny z Krakowa, Miriam Akavia jednocześnie często odnosi się do wydarzeń historycznych i ogólnej sytuacji Żydów w Europie. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta, z Niemiec dochodzą pogłoski o narastającej agresji wobec przedstawicieli wyznania mojżeszowego. Na murze widocznym z okien mieszkania rodziny Ani ( książkowej Miriam) pojawia się przykry napis: "Żydzi do Palestyny!". Niektórzy wyjeżdżają na wschód i próbują odbudowywać państwo na izraelskiej ziemii. Większość jednak zostaje, bo tutaj, w Europie, od wieków jest ich dom.

Lato 1939. Rodzina Ani wyjeżdża na piękne, beztroskie wakacje w okolice Piwnicznej. Miriam Akavia snuje wspomnienia, które przepełnione są miłością i szczęściem. Młodzieńczą radością życia i nadziejami. Pod koniec sierpnia na wieść o wojnie cała rodzina wraca pociągiem do Krakowa.

Wkrótce potem inne pociągi wywiozły tych ludzi do obozów śmierci. Opowiadanie moje jest opowiadaniem o ciszy przed straszliwą burzą. (...) Chciałam żywymi kolorami odmalować postacie, których okrutny los rozegrał się na moich oczach. Chciałam wyróżnić moich ukochanych spośród sześciomilionowej masy i ocalić ich od zapomnienia. Z naszej rodziny- bliższej i dalszej- ocalało sześć osób.


Moja winnica to książka bardzo poruszająca. Choć opowieść Miriam Akavii kończy się w chwili wybuchu wojny i nie ma w niej opisu tych strasznych wydarzeń, które wydarzyły się potem, pozostawia czytelnika smutnym i przytłoczonym. Przecież znamy historię, wiemy jak potoczyły się losy żydowskich mieszkańców Europy. Myślimy o ich niesłychanym dramacie, przed oczami wciąż mając obraz ludzi, którzy żyli, pracowali, byli szczęśliwi, czasem smutni. Byli tutaj, wśród nas. 

Druga książka Akavii Moje powroty to zbiór opowiadań, czasem dotyczących losów samej autorki, a czasem innych ludzi. Tutaj Akavia powraca głównie do czasów już powojennych. Pisze o ludziach, których pochłonął Holocaust, ale przede wszystkich o życiu tych, którzy przetrwali. Pisze o ich zmaganiach z okropnymi wspomniemami, z traumatyczną przeszłością, z pustką. Pisze o ich próbach przystosowania się do nowego życia, próbach powrotu do normalności. Często nieudanych.



Myślę, że takie książki, napisane przez świadków tamtej tragedii, są wyjątkowo cenne. Są przepełnione emocjami, bardzo autentyczne. My, młodzi ludzi, powinniśmy je czytać. By pamiętać o tych, których już nie ma. By pamiętać, że niewiele trzeba, by doprowadzić do katastrofy. To świadectwo i przestroga.

J.