Na początku go nie polubiłam. Wydał mi się nieco zadufanym w sobie kompozytorem z przerośniętym ego. Potem zrozumiałam, że jest z gatunku tych ludzi, którzy czują więcej i widzą więcej i czasami mocno przez to cierpią. Pokochałam go w czasie oglądania filmu "Jak w niebie" wyreżyserowanego przez Kaya Pollaka.
Dawno, dawno nie zachwyciłam się tak filmem. Dawno nic mnie tak nie wzruszyło. Głównym bohaterem, tym rzeczonym kompozytorem, jest słynny Daniel Dareus, który po ciężkim zawale serca, przerywa karierę i powraca w swoje rodzinne strony, do małego miasteczka, gdzie planuje żyć w samotności.Wkrótce jednak okazuje się, że nie jest mu ona dana, Daniel zostaje bowiem kantorem w miejscowej Parafii. Zaczyna prowadzić niewielki amatorski chór. Jego początkowo sceptyczne nastawienie, przekształca się z czasem w wielki entuzjazm, zapał i głowę pełną ciekawych pomysłów.
I tak powoli zaczynają dziać się cuda. I nie chodzi tu tylko o śpiew, ale o ludzi, którzy stopniowo odkrywają w sobie nieznane lądy. Wszyscy członkowie chóru po kolei wyrzucają z siebie tajone złości, urazy z przeszłości, zaczynają się otwierać na siebie, na innych, na swoje emocje. Potrafią w końcu coś zmienić w swoim zastanym, monotonnym życiu na prowincji. Chór przestaje być już tylko chórem, staje się czymś więcej. Przeradza się w pewnego rodzaju grupę wsparcia. Próby stają się okazją do rozmów, niesienia wzajemnej pomocy, ale i wspólnego cieszenia się drobnymi sukcesami. W końcu widzimy grupę wspaniałych przyjaciół, którzy spotykają się już nie tylko na próby, ale i na tańce, czy wspólne biesiadowanie. Muzyka i Daniel, który jest naprawdę wyjątkową postacią, kruszy lody, otwiera ludzkie serca, motywuje do ważnych zmian w życiu. Film pozwala nam docenić jak piękne jest życie, jak piękni są ludzie i co jest naprawdę najważniejsze.
Daniel jest postacią całkowicie ujmującą, niezwykle wzruszającą. Tak samo jest z Lindą. Jedną z dziewczyn z chóru, która niewątpliwie ma w sobie coś z anioła, piękny uśmiech i bardzo dobre serce.
"Jak w niebie" to film tak prosty z jednej strony, a zarazem tak bardzo złożony. Bezpretensjonalny, a zarazem wielkoformatowy. Ciepły, choć momentami trudny i pełen napięcia.
Doskonały.
Poruszający tak bardzo wszystkie struny serca. Wart uwagi. Wart polecenia. Wart obejrzenia.
M.
Dawno, dawno nie zachwyciłam się tak filmem. Dawno nic mnie tak nie wzruszyło. Głównym bohaterem, tym rzeczonym kompozytorem, jest słynny Daniel Dareus, który po ciężkim zawale serca, przerywa karierę i powraca w swoje rodzinne strony, do małego miasteczka, gdzie planuje żyć w samotności.Wkrótce jednak okazuje się, że nie jest mu ona dana, Daniel zostaje bowiem kantorem w miejscowej Parafii. Zaczyna prowadzić niewielki amatorski chór. Jego początkowo sceptyczne nastawienie, przekształca się z czasem w wielki entuzjazm, zapał i głowę pełną ciekawych pomysłów.
I tak powoli zaczynają dziać się cuda. I nie chodzi tu tylko o śpiew, ale o ludzi, którzy stopniowo odkrywają w sobie nieznane lądy. Wszyscy członkowie chóru po kolei wyrzucają z siebie tajone złości, urazy z przeszłości, zaczynają się otwierać na siebie, na innych, na swoje emocje. Potrafią w końcu coś zmienić w swoim zastanym, monotonnym życiu na prowincji. Chór przestaje być już tylko chórem, staje się czymś więcej. Przeradza się w pewnego rodzaju grupę wsparcia. Próby stają się okazją do rozmów, niesienia wzajemnej pomocy, ale i wspólnego cieszenia się drobnymi sukcesami. W końcu widzimy grupę wspaniałych przyjaciół, którzy spotykają się już nie tylko na próby, ale i na tańce, czy wspólne biesiadowanie. Muzyka i Daniel, który jest naprawdę wyjątkową postacią, kruszy lody, otwiera ludzkie serca, motywuje do ważnych zmian w życiu. Film pozwala nam docenić jak piękne jest życie, jak piękni są ludzie i co jest naprawdę najważniejsze.
Daniel jest postacią całkowicie ujmującą, niezwykle wzruszającą. Tak samo jest z Lindą. Jedną z dziewczyn z chóru, która niewątpliwie ma w sobie coś z anioła, piękny uśmiech i bardzo dobre serce.
"Jak w niebie" to film tak prosty z jednej strony, a zarazem tak bardzo złożony. Bezpretensjonalny, a zarazem wielkoformatowy. Ciepły, choć momentami trudny i pełen napięcia.
Doskonały.
Poruszający tak bardzo wszystkie struny serca. Wart uwagi. Wart polecenia. Wart obejrzenia.
M.
Ostatnio nadrabiam zaległości w filmach i widzę, że ten warto byłoby także obejrzeć:)
OdpowiedzUsuń