Droga do zapomnienia. Dawno żaden film nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Nie wstrząsnął, nie poruszył tak, jak ten. Obrazy z tego filmu wciąż przewijają mi się przed oczami, a myślami nieustannie wracam do tej historii i tych bohaterów. Wrażenia po Drodze do zapomnienia stają się jeszcze dwa razy silniejsze, kiedy człowiek uświadamia sobie, że wszystko, co widzimy na ekranie, kiedyś się wydarzyło. Nie jest to historia wyssana z palca. I to dopiero robi piorunujące wrażenie.
Lata 80., Anglia. Eric Lomax nie żyje, lecz raczej bardziej egzystuje. Zresztą jak żyć, gdy wspomnienia wojenne nie dają spać po nocach i wciąż do niego wracają? Eric bowiem w czasach II wojny światowej służył jako angielski żołnierz w Chinach. W 1942 Singapur, gdzie stacjonowała jego jednostka, został zdobyty przez Japończyków i Anglicy zmuszeni byli się poddać. Wówczas Eric wraz ze swoimi towarzyszami, stał się japońskim jeńcem, a w wkrótce ofiarą przerażających i wyjątkowo okrutnych, japońskich tortur...
Mijają kolejne lata, Eric Lomax chodzi do Klubu Weterana, jeździ pociągami (które od dziecka są jego pasją). I tak snuje się, bez większych nadziei na odzyskanie szczęścia. Jest jednym z tych niezliczonych "trupów" (takiego określenia używa jeden z bohaterów), na których wojna odcisnęła swe piętno...
Wszystko się jednak zmienia, gdy podczas swojej kolejnej przejażdżki pociągiem, Eric poznaje kobietę, która wkrótce staje się jego żoną. Patricia okazuje się osobą niezwykle silną i wytrwałą. Demony, które dręczą jej męża, nie są w stanie jej złamać. Jej celem staje przywrócenie Erica światu i zwrócenie mu dawno utraconego szczęścia. Nie poddaje się nawet po kolejnych nieprzespanych nocach i przerażających zachowaniach swego męża. Coś zmienia się także w samym Ericu. Ukochana staje się dla niego motywacją, by pokonać dręczące go demony, by poradzić sobie z niszczącymi wspomnieniami. By nieuszczęśliwiać Patricii. Wkrótce przyjaciel z wojny podsuwa mu pewien pomysł i Eric rozpoczyna swoją "drogę do zapomnienia".
Brak mi słów, żeby opisać wrażenie, jakie wywarła na mnie ta historia. Naprawdę. To taki film, który wyzwala w człowieku wulkan emocji. Za każdym razem, gdy myślę o Drodzę do zapomnienia, czuje ogromne wzruszenie. To historia zarazem smutna, ale i piękna. Trochę gorzka, trochę słodka. Jak to w życiu. Przede wszystkim jednak fascynująca. Poruszająca. Wstrząsająca.
Droga do zapomnienia przywodzi mi na myśl pewien wiersz, który czytaliśmy kiedyś na lekcji polskiego. Dosyć dawno, jeszcze w gimnazjum. Nie pamiętam już tytułu, ani nazwiska autora. Pamiętam jednak główne jego przesłanie. Chodziło o to, że życie po wojnie to piekło, i że może czasem prostsza okazuje śmierć niż dalsze życie z piętnem, które na człowieku odciska wojna. Po tym filmie, ten wiersz staje się jeszcze bardziej przekonywujący.
Choć zawsze jest gdzieś ta "droga do zapomnienia"...
Ten film polecam każdemu. To wzruszająca opowieść, ale i kawał wielkiej roboty. Colin Firth był świetny. On nie grał Erica, on nim był. Pozostali aktorzy także wspaniale się zaprezentowali. Podziw należy się każdemu, kto pracował przy tym filmie. Stworzyli coś pięknego, do czego nieustannie będę wracać, a was jeszcze raz zachęcam do obejrzenia. Perełka!
J.
Na mnie również ten film wywarł ogromne wrażenie. Takich filmów się nie zapomina.
OdpowiedzUsuńPiękna historia.
OdpowiedzUsuńDo obejrzenia filmu zachęcają również aktorzy - nie da się ukryć, że bardzo dobrzy. Jeśli będę miała okazję (i odpowiedni nastrój do takiego seansu), obejrzę.