niedziela, 27 lipca 2014

Bezludny raj Adri


Powieść pełna kolorów, zapachów i odgłosów. Melancholijny powrót do dzieciństwa, do jego radości i smutków, do chwil pięknych i przykrych. Do świata pełnego fantazji, w którym wszystko jest możliwe i który mógł powstać tylko w głowie dziecka.

Mała Adri urodziła się, kiedy jej rodzice już się nie kochali. Od początku traktowana była przez resztę swej rodziny jako "piąte koło u wozu". Osamotniona i ignorowana, za jedyne towarzyszki mając nianię i kucharkę, stworzyła sobie swój własny świat. Nocami wykradała się z pokoju, odnajdywała drogę do salonu, a tam puszczała wodze fantazji. Słyszała rozmowy iskierek światła, przygotowywała jedzenie dla krasnoludków. W kuchnii obserwowała nocne życie filiżanek i imbryków.

Adri stworzyła swój świat, by przetrwać w świecie Olbrzymów, który ją przerażał i do którego zdawała się nie pasować. Jej nocne przechadzki po domu to jej spacery po jej własnym, bezludnym raju- miejscu, gdzie czuła się bezpiecznie. Książka Matuta jest też wspomnieniem pięknej, dawnej przyjaźni.  W pewnym momencie bowiem w życiu Adri pojawia się Gawryła, który wnosi do jej życie wiele światła. Autorka z nostalgią i tęsknotą wspomina dziecięcą przyjaźń z jasnowłosym chłopcem. To piękna relacja, w której nie potrzeba zbędnych słów, wystarczy miłość i chęć zrozumienia drugiej osoby.

Opowieść Matute snuje się niespiesznie, lecz jest pełna różnorodnych emocji i refleksji. Jest niezwykle nostalgiczna i poruszająca. Pisarka umiejętnie zgłębia psychikę dziecka, umie przelać na papier wszystkie uczucia, które towarzyszą małemu człowiekowi. Te dobre i te złe. Bezludny raj to książka wyjątkowa, inne niż wszystkie. Polecam!

J.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Dziennik Mai- Isabel Allende

Z każdą kolejną książką Isabel Allende umacnia swą pozycję w gronie moich ulubionych pisarzy. Jej powieści po prostu porywają, nawet nie wiesz kiedy obracasz kolejne kartki, a po chwili spostrzegasz, że przeoczyłaś swój przystanek tramwajowy, na którym miałaś wysiąść. Tak trudno opuścić świat stworzony przez chilijską pisarkę. Tak właśnie było podczas lektury Dziennika Mai.


Maya Vidal to młoda dziewczyna, która pewnego dnia traci bardzo bliską osobę. To przełomowy moment w jej życiu, który jest początkiem jej drogi na dno. Maya zaczyna się buntować, popada w złe towarzystwo, zaczyna mieć kontakt z narkotykami. Nie chce nikogo słuchać i nikt nie jest w stanie do niej dotrzeć. Ostatecznie Maya ląduje w kryminalnym półświatku Las Vegas, gdzie coraz bardziej pogrąża się w ciemności i zatraca się w narkotykach i alkoholu. Na szczęście gdzieś tam jest kochająca babcia i ojciec Mai, którzy za wszelką cenę pragną odnaleźć dziewczynę i pomóc jej wrócić na dobrą drogę.

Książka napisana jest formie dziennika, który Maya spisuje po swoim pobycie w Mieście Grzechu. Jest teraz na chilijskiej wyspie, gdzie wysłała ją babcia. Tutaj ma odnaleźć spokój, przemyśleć wszystko, powrócić do żywych. Odetchnąć świeżym, morskim powietrzem po dusznym Las Vegas. Jest otoczona serdecznymi ludźmi, żyje w małej społeczności, na końcu świata. Spisuje swoje traumatyczne przeżycia przeplatane na zmianę fragmentami dotyczącymi malutkiej wyspy i jej mieszkańców, wśród których Mai powoli udaje się odzyskać utracone dawno równowagę i radość życia.

Historia Mai nie jest jedyną opisane w tej książce. Isabel Allende umiejętnie wplata w narrację głównej bohaterki również inne wątki i dzięki temu poznajemy dogłębnie pozostałe, równie ciekawe postacie. Autorka zarysowywyuje przed nami wspaniałą historię babci i dziadka Mai, w ogóle jej rodziny. Z dziennika Mai dowiadujemy się też o przeżyciach Manuela, u którego Maya mieszka na wyspie. Swego czasu był on ofiarą brutalnych działań generała Pinocheta, przywódcy zamachu stanu w Chile w 1973 roku. Zatem książka Allende jest również relacją ze współczesnej historii południowoamerykańskiego kraju i opisem barwnych zwyczajów jego mieszkańców.

Chilijska autorka jest dla mnie mistrzem w snuciu opowieści. Jej poetycki język zachwyca od pierwszej do ostatniej strony. I choć pisze ona nieraz o bardzo trudnych tematach, takich jak prostytucja czy narkomania, robi to w sposób niezwykle wyrafinowany.

Moim zdaniem tej książce niczego nie brakuje. Jest mądra, wciągająca, porusza różnorodne kwestie. Bohaterów tej powieści na pewno nie zapomnę, a nawet chętnie kiedyś jeszcze do nich wrócę. Serdecznie polecam , świetna wakacyjna lektura!

J.

piątek, 11 lipca 2014

Spotkanie z Wielkim Człowiekiem

Już jakiś czas temu bardzo polubiłam czytać teksty napisane w formie rozmowy. Rozmowy z ludźmi, którzy mnie interesują. I tak oto natrafiłam na coś wspaniałego. Słuch absolutny podarowałam mojej mamie na urodziny. Gdy dawałam jej tę książkę nie wiedziałam, kim był Andrzej Szczeklik. Co za wstyd! Tym bardziej wielki, że jestem z Krakowa, a każdy Krakowianin powinien znać to nazwisko.
Po Słuch.. sięgnęłam, bo potrzebowałam książki na wieczory. Rano czytam teraz Stasiuka  (taki nastrój), wieczorami zaś chciałam mieć  coś, co zanadto mnie nie wciągnie, żeby rano znów wracać do Stasiuka (który jest piękny, ale trzeba go czytać powoli). Oczywiście pomyliłam się co do mojego wyboru, bo rozmowa z Andrzejem Szczeklikiem pochłonęła mnie do tego stopnia, że czytałam ją i rano i wieczorem i w południe i kiedy tylko córeczka mi na to pozwalała :)
Cóż może być wspanialszego, niż spotkanie z człowiekiem wybitnym, ciekawym, wyjątkowym, nietuzinkowym, a przy ty tak niezwykle ludzkim, skromnym, serdecznym. Rozmowa  poprowadzona przez Jerzego Illga (który też czaruje swoją erudycją) jest swobodna, wciągająca, mądra. 
Słuch absolutny poszerza nasze horyzonty. Nie dość, że pozwala nam zdobyć mnóstwo ciekawych informacji nie tylko związanych z medycyną, poznać nieco ciekawych faktów o tak wybitnych osobach, jak na przykład Czesław Miłosz, historii Krakowa, do tego jest świetną lekcją człowieczeństwa. Profesor Andrzej Szczeklik był lekarzem wyjątkowym. Niewielu takich jest- na pewno. Jednak  był też wyjątkowym człowiekiem.  Człowiek renesansu, humanista, który potrafi się wypowiedzieć ciekawie na każdy temat. Miłośnik gór. Lecz nade wszystko wielki miłośnik życia! Człowiek piękny.
Książka, a raczej osoba pana Profesora uczy nas jak dążyć do ideałów. Po jej przeczytaniu poczułam się taka malutka. Mało znacząca. Jednak chwilę po tym przyszła refleksja, że zamiast pogrążać się w takich uczuciach, trzeba nad sobą nieustannie pracować i starać się być najlepszą wersją samego siebie, bo Zadaniem każdego człowieka jest być twórcą własnego życia: człowiek ma uczynić z niego arcydzieło sztuki. 
Takie książki, jak Słuch absolutny trzeba czytać i trzeba je mieć, by do nich nieustannie wracać!
M.