sobota, 29 czerwca 2013

Stosik na początek wakacji

Oto książki, z którymi mam zamiar spędzić najbliższe tygodnie. Oprócz tego na półce czeka jeszcze wiele innych, które już te prezentowałam, ale do tej pory nie zdążyłam przeczytać. W każdym razie na pewno nudzić się nie będę.


Na samym szczycie stosiku i na samym jego dole są dwie lektury, z którymi chciałabym się zapoznać już teraz, a nie potem na ostatnią chwile- Zbrodnia i kara Dostojewskiego oraz Lalka Prusa. 

Poza tym mam jeszcze:
  • Katedra w Barcelonie- Ildefonso Falcones
  • Mała księżniczka- Frances Hodgson Burnett
  • Niezwykła wędrówka Harolda Fry- Rachel Joyce
  • Dolores Claiborne- Stephen King
  • Imiona kwiatów i dziewcząt- Elizabeth Gilbert
  • Słodkie pieczone kasztany- Aleksandra Seghi 
Co znacie? Co lubicie? Co polecacie? 

J.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

W oczekiwaniu na happy end

Pat Peoples to trzydziestopięcioletni mężczyzna o mentalności dziecka. Jego problemy zaczęły się, gdy odkrył, że żona Nikki go zdradza i jego małżeństwo rozpadło się z hukiem. On jednak nie godzi się z faktem, że jest ono definitywnie skończone. Patrzy na swoje życie jak na film, który po dramatycznych momentach, zakończy się happy endem, czyli w mniemaniu Pata ponownym zejściem się z żoną i wspólnym, sielankowym życiem. Aby to osiągnąć, Pat skrupulatnie realizuje swój plan. Ćwiczy i biega całymi dniami, czyta mądre książki, do których wcześniej żona nie mogła go namówić, stara się być miłym, dobrym człowiekiem, do tego chodzi do terapeuty i każdego dnia łyka mnóstwo kolorowych tabletek. Wszystko to ma sprawić, że Nikki wybaczy mu, pokocha go na nowo i wtedy on będzie miał okazję wynagrodzić jej te parę lat, kiedy był dla niej złym mężem.


Kiedy Pat wraca ze szpitala psychiatrycznego ("niedobrego miejsca") wszyscy wokół niego skaczą. Pat jest jak dziecko i tak też jest traktowany. Mama kupuje mu ubrania, przygotowuje śniadania, cieszy się każdym jego malutkim postępem. Brat także obdarowuje go rozlicznymi, drogimi prezentami, a co najistotniejsze, bardzo chce spędzać z nim czas. We wszystkich tych gestach objawia się bardzo duża miłość do Pata oraz radość, że być może powoli zaczyna on dochodzić do siebie. Nieczuły na jego problemy pozostaje tylko ojciec, który prawie się do niego nie odzywa. Jest to ponury, mrukliwy wielbiciel drużyny futbolowej Orłów, którego nastrój zależy od tego, jakie są wyniki jej meczów. Jeśli wygrają- zaczyna rozmawiać z Patem, jeśli nie- milczy jak grób. Obok problemu Nikki, problem ojca jest tym najczęściej poruszanym tematem na spotkaniach Pata z terapeutą.

Tak właśnie wyglądało życie Pata po wyjściu ze szpitala, dopóki nie wkroczyła w nie Tiffany- kobieta po przejściach. Jej mąż zginął potrącony przez pijanego kierowcę. Tak skończyło się bardzo szczęśliwe, harmonijne i udane małżeństwo. Po tym wydarzeniu Tiffany popadła w głęboko depresję, co z kolei spowodowało u niej nimfomanię. W ten sposób kobieta uciekała od niemijającego bólu. Kiedy poznaje Pata, jej świat zaczyna się zmieniać. Pat i Tiffany zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu i stopniowo rodzi się między nimi silna więź. Może to właśnie ona z równie dużymi problemami jak on okaże się tą, która będzie wiedziała, jak mu pomóc... Wkrótce Pat pojmie, że tylko ona jest w stanie go zrozumieć, bo podobnie jak u niego, w jej głowie bez przerwy panuje burza sprzecznych myśli i odczuć.

Książka napisana jest niejako w formie pamiętnika Pata. Znamy wszystkie jego myśli, wątpliwości, lęki. Dzięki temu główny bohater stał mi bliski bardzo szybko. Poza tym za sprawą swojego optymistycznego, niemal dziecinnego podejścia do życia, rozbrajającej niewinności i wrażliwości równie szybko zyskał moją sympatię. Zajęło mi to około pięciu stron. Czasem aż miałam ochotę go przytulić. Zanim zaczęłam czytać Poradnik pozytywnego myślenia, koleżanka trochę mnie nastraszyła. Mówiła, że podczas lektury męczyły ją i zniechęcały długie opisy meczu futbolowych, spotkań kibiców itd. Spodziewałam się, że i w moim przypadku może się to stać problemem, bo fanką futbolu nie jestem. Okazało się jednak, że nie ma powodu do obaw. Fragmenty te nie są wcale jakieś długie, nie ma ich też za dużo, a poza tym są po prostu całkiem wciągające.

Poradnik pozytywnego myślenia to jedna z tych książek, które się pochłania. Czyta się lekko, wciąga. Myślę, że to książka odpowiednia na wakacje/urlop. I warto ją przeczytać. Bo ciekawa, bo dosyć nietypowa, bo bohaterzy są ujmujący, bo podnosi na duchu, bo ma w sobie COŚ. Polecam!

Wspomnę jeszcze o tym, że moja przygoda z tą historią zaczęła się od filmu. I cóż, film podobał mi się w sumie, ale to tyle. Po przeczytaniu książki jeszcze wyraźniej widzę, że jest dosyć wybrakowany w stosunku do książki i przekaz nie ten sam. Doceniam oczywiście świetną obsadę, bo tej należą się brawa. Nie zmienia to jednak faktu, że w moim odczuciu film do książki się nie umywa. 

J.

środa, 12 czerwca 2013

Zabić drozda- Harper Lee

Ogłaszam wszem i wobec, że właśnie odkryłam kolejną książkę, której tytuł zapiszę pod hasłem "Ulubione/ukochane/niezapomniane". Zabić drozda podbiło moje serce! Powieść to znana, powszechnie doceniana, znajdującą się na listach książek, które trzeba przeczytać. Od samego początku spodziewałam się zatem, że czeka mnie dobra, ciekawa lektura, ale nie wiedziałam, że aż tak mnie oczaruje! 

Pierwsza połowa książki to relacje z życia rodzeństwa- Skaut i Jema o nazwisku Finchowie. To dzieci bardzo szczęśliwe, na początku powieści na tyle małe, że jeszcze żyjące w błogiej nieświadomości, która pozwala im na beztroskie zabawy, szczery śmiech i wyobraźnię bez granic. Ich życie to idylla, zwłaszcza, że w zasięgu ręki zawsze mają bezpieczną opokę w postaci mądrego ojca i czarnoskórą, zawsze pomocną służącą.

Nadchodzi jednak lato, które zmieni ich życie i zakłóci spokój ducha oraz da niemałą lekcję życia. Chodzi o sprawę sądową Toma Robinsona, którą Atticus Finch (ojciec dzieci) zajmuje się jako prawnik. Tom to czarnoskóry, młody mężczyzna, który został oskarżony przez białą dziewczynę, że rzekomo ją zgwałcił. Atticus ma go bronić.



Wspomnieć należy o tym, że akcja toczy się w  południowych Stanach Zjednoczonych, są lata 30. Nie muszę już chyba dodawać, jak wtedy wyglądało życie czarnoskórych Amerykanów. Sytuacja, w której znalazł się wtedy Tom Robinson, z góry była przegrana. Słowo czarnego przeciwko białym (choćby nie wiadomo, jak sensowne i racjonalne) nie znaczyło nic...Sprawa Toma urosła do rangi symbolu, na jego rozprawę przybyło całe miasteczko i ludzie z jego okolic. Gdzieś tam wśród przepełnionej galerii, siedzieli Jem i Skaut obserwujący przebieg rozprawy oraz swojego ojca w akcji .Z każdą minutą coraz mocniej uświadamiali sobie, w jakim społeczeństwie żyją. 


Ogromne emocje towarzyszyły mi podczas czytanie tej książki! Byłam tak BARDZO ZŁA na tych ludzi, na ławę przysięgłych, na ich głupotę, niesprawiedliwość, ograniczenie, tchórzostwo! Po prostu chwilami aż się gotowałam ze złości, chwilami zaś ogarniał mnie smutek i żal. Spośród tej całej chmary ludzi z klapkami na oczach, Atticus Finch był jednym z niewielu, który w takiej sytuacji  pozostał człowiekiem mądrym, sprawiedliwym i wrażliwym. Człowiekiem wyzbytym uprzedzeń, który nie patrzy na kolor skóry. Na tyle odważnym, by walczyć ze świadomością, że poniesie porażkę. I do tego wspaniałym ojcem! Postać Atticusa zrobiła na mnie naprawdę wielkie wrażenie i stała się jedną z moich ulubionych. 

Jestem pewna, że Zabić drozda przeczytam jeszcze nie jeden raz. To jest po prostu piękna książka, bez żadnego naciągania. Do tego mądra i pouczającą. Jak dla mnie- idealna. Nie dostrzegam w niej absolutnie żadnego minusu. Teraz tylko pozostaje mi zobaczenie filmu, który podobno jest równie dobry i ciekawy! Zobaczymy. :)

J.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozważnie, czy romantycznie?

Zupełnie nie planowałam czytać akurat tej książki, ale kiedy siostra podsunęła mi pod nos przyniesioną z biblioteki "Rozważną i romantyczną", stwierdziłam, że spróbuję. Przerwałam więc swój maraton Musierowicz- Lindgren i zaczęłam przygodę z Jane Austen. 
Nigdy nie ciągnęło mnie specjalnie do książek, których akcja toczy się w dalszej przeszłości, ani do świata pięknych sukien i wyszukanych manier, nie jestem też fanką filmów kostiumowych. Pewnie dlatego, gdy zaczęłam czytać powieść- trochę mnie nudziła i nie byłam pewna, czy ją skończę. Stało się jednak inaczej. W pewnym momencie książka wciągnęła mnie niesłychanie i całkiem szybko ją połknęłam.  
"Rozważna i romantyczna" była pierwszą opublikowaną powieścią angielskiej pisarki. Opowiada o losach dwóch sióstr: rozważnej Eleonore i romantycznej Marianny.

Eleonore i Marianna są zupełnie różne. Trzeba przyznać, że pisarka stworzyła doskonałe portrety psychologiczne i pozwoliła czytelnikowi naprawdę dokładnie poznać naturę dwóch młodych kobiet. Obie poszukują miłości, obie spotykają się z dużym rozczarowaniem i cierpieniem, ale każda z nich przeżywa to, co poddaje im los, całkiem inaczej. Muszę przyznać, że obie bohaterki wzbudziły we mnie sporą sympatię i z ciekawością śledziłam ich losy, nieustannie zastanawiając się, czy bliżej mi do rozsądku Eleonore, czy do romantyczności Marianny...? Najlepiej zapewne umieć wypośrodkować swoje uczucia i emocje i tego właśnie Marianna i Eleonore miały szanse uczyć się od siebie wzajemnie. 
"Rozważna i romantyczna" to powieść dla tych, którzy lubią historie miłosne- szaleństwa uczuciowe, zawody i rozczarowania i walkę między zdrowym rozsądkiem, a namiętnościami. Chętnie przeczytają ją także Ci, którzy lubują się w ówczesnej etykiecie, manierach i pejzażu eleganckiej XIX wiecznej Anglii. Jane Austen potrafiła doskonale i wnikliwie, a także bardzo uczciwie odmalować swoje otoczenie. Pokazując zarówno piękne strony czasów, w których przyszło jej żyć, jak i drugą stronę medalu, która ukazuje zakłamanie i negatywne cechy ziemiaństwa angielskiego.
Spędziłam z Jane Austen przyjemne chwile. Cieszę się, że poznałam się z twórczością pisarki, która zdecydowanie wpisuje się na listę twórców wszech czasów. Nie przeniosłabym się do XIX wiecznej Anglii i nie zapałałam po lekturze miłością do tamtych czasów, ale myślę, że tak, czy owak, wrócę jeszcze do powieści Jane Austen, bo to po prostu kawał dobrej literatury! 
M.

wtorek, 4 czerwca 2013

Powroty


Nie wiem, ile już razy w życiu wracałam do poszczególnych tomówJeżycjady Musierowicz, ale na pewno każdą z książek przeczytałam co najmniej dwa razy (a większość raczej z sześć lub więcej). Przychodzą czasami takie chwile w moim życiu, że nie mam ochoty czytać niczego innego poza Astrid Lindgren, lub Musierowicz. Potrzebuję jakiejś odtrutki, odpoczynku i powrotu do tego, co znane i kochane. W takim właśnie stanie tkwię teraz już od jakiegoś miesiąca i jest mi z tym bardzo, bardzo dobrze, jednak myślę, że już wkrótce sięgnę po coś innego, choć chętnie przeczytałabym całą Jeżycjade od deski do deski.
Zastanawiam się, kiedy po raz pierwszy spotkałam się z rodziną Borejków.. myślę, że było to bardzo wcześnie, w każdym bądź razie pierwszą książką, jaką dostałam była Noelka. Mama dała mi ją pod choinkę w 1993 roku, byłam wtedy jeszcze całkiem mała, z całą pewnością za mała na tę lekturę, ale sądzę, że przeczytałam ją, gdy miałam koło dziewięciu, dziesięciu lat. No i wpadłam. Zakochałam się i odwrotu nie było, czekałam z ogromnym utęsknieniem na każdy kolejny tom. 
Za każdym razem, kiedy czytam książki Musierowicz odkrywam w nich coś nowego. Oczywiście uwielbiam całą rodzinkę Borejków i w zasadzie wszystkich innych bohaterów powieści. Są dla mnie niemal, jak przyjaciele i mam wrażenie, jakbym znała ich na wylot. Wspaniały jest ich ciepły, dobry dom, w którym liczą się ludzie, a nie pieniądze, liczy się to, co w sercu, a nie portfelu, gdzie nie pędzi się za nowinkami dzisiejszego świata. Cenię sobie ich mądrość i traktuje ich w zasadzie, jak bliskich przyjaciół. Kolejnym ogromnym plusem powieści jest to, że można się przy nich nie raz roześmiać, a już na pewno prawie przez cały czas lektury nie schodzi z twarzy ciepły, serdeczny uśmiech. Piękne są też te wzruszające i zawsze bardzo mądre fragmenty, bo przecież Musierowicz wcale nie unika tematów ciężkich, jak na przykład śmierć bliskich. 
Każda z lektur jest też odpowiednia na inną porę roku. Na przykład w Święta Bożego Narodzenia obowiązkowo należy przeczytać rewelacyjną Noelkę a w wakacje wprost nie da się uniknąć lektury Nutri i Nerwusa. Nie raz zastanawiałam się, które części są moimi ulubionymi, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że nie umiem dokonać takiego wyboru, za to na pewno nie jestem zwolenniczką teorii, że tylko stara Musierowicz jest dobra. Owszem, przyznaję, że wśród pozycji, do których najchętniej wracam, królują te starsze, jednak nie umiem skreślić nowszych części. Budzą we mnie tak samo dużo pozytywnych uczuć, przecież wciąż spotykam się z tymi samymi ludźmi i wciąż dostaje od Musierowicz zamkniętą w niecałych dwustu stronach doskonałą pigułkę do poprawienia nastroju. Za każdym razem po przeczytaniu historii Borejków poprawia mi się humor, potrafię spojrzeć życzliwszym okiem na otaczającą mnie rzeczywistość, być ciut lepszym człowiekiem- dlatego chylę czoła przed panią Musierowicz i uważam, że stworzyła ona coś pięknego!
Ostatnio przeczytałam Kwiat kalafiora, Dziecko piątku i Nutrię i Nerwusa. Dwie ostatnie książki są typowo wakacyjne. Tym razem największe wrażenie zrobiło na mnie Dziecko piątku. Kiedyś chyba nie aż tak bardzo lubiłam tą część, ale po ostatniej lekturze jestem zachwycona! Jest wyjątkowo mądra, a postać babci Aurelii, jest niesamowita. To taka mądra i kochana kobieta, pomarzyć o takiej babci. Nic tylko jechać do jej bielonego domu z drewnianymi podłogami na wakacje! Pełno tu swojskich smaków i przyjemnego wakacyjnego nastroju spokojnej, sielankowej wsi polskiej.
A oto na zakończenie mądrości babci:
 - No, co będzie babciu? Ze mną nie tak prosto. Ja jestem nietypowa.
- Ale tam! Nie jesteś!
- Ależ oczywiście, że jestem!!!
- Jak tak, Orelka, to każdy jest nietypowy. Przestań już tyle myśleć o sobie, nie masz ciekawych tematów?
- Ależ babciu, o czym  ty mówisz, jak ja mogę przestać myśleć o sobie, kiedy właśnie ze sobą mam największe problemy?
- A bo mówię ci za dużo o nich rozmyślasz. Twoja mama też taka była.
- Tak?!
- Też miała dużo kłopotów ze sobą. A ja jej zawsze tak samo mówiłam: człowiek jest potrzebny innym ludziom, a ci inni są jemu potrzebni. Och, denerwowała się, nie słuchała prostej i głupiej baby, sama wiedziała najlepiej. A to jest tak, że jak się człowiek odgradza od innych- to tak, jakby zniknął. A im więcej ze siebie rozda- tym bardziej żyje.

M.