środa, 30 października 2013

Wycieczki w przeszłość

Ostatnio mam ochotę tylko na lekkie lektury, do innych nie bardzo mam głowę, co innego zaprząta moje myśli. Bardzo, bardzo się ucieszyłam, gdy moja Ciocia powiedziała, że kupiła dwie ostatnie książki Hanny Kowalewskiej z serii o Zawrociu. Znacie tę autorkę? Trzy pierwsze części sagi zawrociańskiej czytałam już spory kawałek czasu temu. Poza tym jej najpiękniejszą powieścią, którą przy okazji polecę, jest książka "Julita i huśtawki".
Gdy zaczęłam czytać czwartą część- "Inna wersja życia", to już nie bardzo pamiętałam, co wydarzyło się wcześniej w życiu główniej bohaterki- Matyldy. Autorka jednak, gdzieś między wierszami, nawiązuje do poprzednich lat życia młodej kobiety, więc co nie co może się czytelnikowi przypomnieć. 
"Inną wersję życia" można określić jako jedną wielką wycieczką w przeszłość. Matylda, która wciąż nie może sobie poukładać życia (rodzinnego, prywatnego, zawodowego), skacze ze związku w związek poszukując siebie. Jednak wie, że nie uda jej się, samej siebie odnaleźć, jeżeli nie wyjaśni pewnych spraw ze swojej przeszłości. A wszystko zaczyna się od jednego niepozornego zdjęcia, które prowadzi do rozdrapania starych, wypartych ran. 
Matylda jest takim niespokojnym duchem. Wciąż nie potrafi się pogodzić z tym, że jej rodzina jest tak niepełna i poobijana. Próbuje posklejać nadszarpnięte więzy rodzinne i naprawiać to, co w przeszłości zostało zupełnie zepsute. Jest to tym bardziej trudne, że jej najbliżsi tworzą mieszankę wybuchową, całą galerię postaci nieźle "pokręconych", wręcz toksycznych. A w Matyldzie jest mnóstwo emocji i uczuć, którymi chcę obdarzyć nawet tych, którzy bardzo ją ranili. Bardzo ważnym wątkiem w powieści jest próba odbudowania relacji z młodszą siostrą.. która zresztą kończy się wyjątkowo przewrotnie i zasmucająco. 
Książkę czytało się  dobrze, choć Matylda, balansująca momentami na granicy zdrowego rozsądku,  odrobinę mnie irytowała..
Za to w ostatniej części "Przelot bocianów" Matylda się zmieniła i bardzo ją polubiłam. Kobieta  się wycisza, uspakaja, powoli odnajduje siebie i swoje miejsce w życiu. Przeżywa zresztą wielkie zmiany- największe, jakie mogą spotkać kobietę- jest w ciąży. Pełno w powieści o macierzyństwie, do którego początkowo Matylda podchodzi z wielkim dystansem, ale stopniowo, na kolejnych kartach powieści, obserwujemy jak Matylda obdarza swoje nienarodzone jeszcze maleństwo, coraz większą i silniejszą miłością. O macierzyństwie autorka pisze wyjątkowo zgrabnie- z dużą dozą humoru, ale też z dużą dawką uczuć- mądrze. 
"Przelot bocianów" podobał mi się bardziej od "Innej wersji życia". Może dlatego, że tematyka wyjątkowo mi bliska, ale też na pewno dlatego, że tak dużo tu o Zawrociu, które wydaje się być miejsce magicznym. Piękny, stary dom, z wspaniałymi szpargałami z innej epoki. Wielki sad ze stuletnimi drzewami, a zarazem miejsce pełne tajemnic i historii z przeszłości (nie raz tych mrocznych i nieprzyjemnych). Powolutku Matyldzie udaje się porozwiązywać sprawy z przeszłości i wrócić do swojej teraźniejszości, którą w końcu będzie mogła zacząć budować po swojemu i tak, by stać się kobietą szczęśliwą. Może autorka mogła nieco bardziej rozwinąć pewne wątki i książka "urywa" się nagle, ale tak czy siak jest dobra.
Atutem powieści Kowalewskiej jest ich wielobarwność. Nagromadzenie przeróżnych charakterów ludzkich, ale i całego natłoku wszelkich emocji. Od dobrych po złe. I to, że autorka wciąż trzyma nas w napięciu. Dodatkowo pisze naprawdę ładnym językiem. 
A to, co mnie się podobało bardzo w całej serii o Zawrociu-  to teza, którą głosi autorka, a która  jest mi wyjątkowo bliska i z którą się w pełni zgadzam.  Nie jesteśmy autonomicznymi jednostkami, mamy korzenie, które mocno nas krępują. Przeszłość i historia naszej rodziny, geny, które dziedziczymy w spadku po bliskich, to coś, co zawsze będzie z nami. Nasz los jest już z góry w pewnym stopniu zdeterminowany. Nie możemy odciąć się od przeszłości, a czasem warto do niej wrócić, by lepiej poznać siebie. 

A tak sobie wyobrażam kawałek Zawrocia ;)




P. S. No a teraz przyjdzie pora na książki dziecięce :)

M.

sobota, 26 października 2013

Uwaga, Uwaga!  Autorka bloga Gwiazdowy Gościniec zaproponowała absolutnie wspaniałą akcję! Zachęca nas ona do tego. by w dniach 4 - 10 istopada przeczytać, jak najwięcej książek dziecięcych! Tych ukochanych, które zawsze przywołają uśmiech na naszych twarzach! Czy to nie wspaniały pomysł, by właśnie tak rozpocząć szaro bury Listopad!? Więcej na http://gwiazdowy-gosciniec.blogspot.com/2013/10/tydzien-z-literatura-dziecieca.html?showComment=1382798126430#c480611864266230678

p.s. Ja  i siostra pewnie też, weźmiemy udział na pewno!

niedziela, 20 października 2013

Broken

Kiedy kupowałam bilet na Broken, spodziewałam się po tym filmie czegoś zupełnie innego. Wiedziałam, że historia dotyczy dziewczynki chorej na cukrzycę oraz jej chorego psychicznie przyjaciela. Wiedziałam, że nie jest to historia łatwa, ale wydawało mi się, że jest ona przekazana w lekki sposób. Broken okazał się jednak jednym z tych filmów, które robią piorunujące wrażenie i pozostają w naszej pamięci na długi czas. Tak przynajmniej było w moim przypadku.

Akcja filmu toczy się na zwyczajnym, angielskim osiedlu ceglanych domków. Tam właśnie mieszka główna bohaterka, dwunastoletnia Skunks, która jak już wcześniej wspomniałam, jest chora na cukrzycę. Skunks i jej nastoletniego brata wychowuje samotny ojciec, któremu pomaga polska opiekunka Kasia. Oprócz nich poznajemy jeszcze dwie rodziny- małżeństwo z chorym psychicznie synem Rickiem oraz Oswalda, który od śmierci żony mierzy się z niełatwym zadaniem, jakim jest wychowanie trzech dorastających córek. Miejsce to mogłoby się wydawać całkiem przeciętne, w rzeczywistości jednak następuje tam w krótkim czasie eskalacja dramatycznych zdarzeń. Wszystko zaczyna się od niewinnego kłamstwa jednej z córek Oswalda, która oskarża Rocka o gwałt, a ten postanawia dokonać na sąsiedzie samosądu. Od tego momentu napięcie rośnie, a Skunks staje się świadkiem kłamstw, przemocy i tragedii ludzkich.

Rufus Norris (dla którego Broken jest filmem debiutanckim) ukazuje całe zło świata. Niczego nie ubarwia, niczego nie wybiela. Przedstawia świat takim, jakim on faktycznie jest- miejscem, gdzie na zło możemy natknąć się na każdym kroku, miejscem, gdzie ludzie cierpią, robią złe rzeczy, podejmują tragiczne w skutkach decyzje a czasami po prostu zaczyna brakować im sił. Rufus Norris nie cacka z widzami. Kolejne sceny, wraz z biegiem akcji, coraz bardziej poruszają, szokują i coraz mocniej wbijają w fotel. Napięcie 
i emocje są tak sile, że po wyjściu z kina ciężko ochłonąć. Jednak świat i ludzie to nie tylko zło. Norris zwrócił również uwagę na piękno, miłość, dobroć, które stoją murem i bronią się przed nawałnicą zła. Niesamowita jest relacja Skunks i jej ojca, bezgranicznie oddanego swym dzieciom. Piękna jest pierwsza, młodzieńcza miłość Skunks i ona sama, pełna empatii i optymizmu (duże brawa należą się odtwórczyni tej roli, Eloise Laurence, która zagrała bardzo dojrzale i świadomie).


Oglądając Broken, można zauważyć, że reżyser nawiązuje do kultowej książki (a także filmu) Zabić drozda. Począwszy od szczegółów, takich jak imię głównej bohaterki o podobnym brzmieniu do imienia bohaterki Zabić drozda oraz uroda obydwóch (zresztą fantastycznie odtwarzających swe role) dziewczynek, które wcieliły się w role Skaut i Skunks, a skończywszy na tym, że obie historie łączy bardzo wiele elementów. W obu przypadkach mamy do czynienia z niewielkim środowiskiem, wszystko zaczyna się od niewinnego kłamstwa i fałszywych oskarżeń. Podobne jest samo przesłanie obu opowieści- odwieczny motyw walki dobra ze złem.

Broken nie jest filmem przyjemnym, nie jest odpowiedni na piątkowy wieczór w ramach relaksu po długim tygodniu. Jest przytłaczający, chwilami bardzo smutny, ale też przypomina, że wśród całego zła, znajdzie się i wiele dobra. Warto właśnie dlatego obejrzeć ten film, a także ze względu na nieszablonowe postaci oraz grę aktorską, która jest tutaj na naprawdę wysokim poziomie. Polecam!

J.

piątek, 18 października 2013

Ona i On..."Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes

Ona i On. 
Ona- mądra, bystra, zabawna, ale tak bardzo niewierząca w siebie i nie umiejąca się rozliczyć ze swoją bolesną przeszłością. Nagle, gdy jej dobrze znana codzienność się urywa, musi odnaleźć nową drogę. Zaczyna pracę z nim...
On- biznesmen, szycha, zarobiony, zaradny, podróżujący, używający życia... po wypadku, sparaliżowany, pozbawiony czucia we wszystkich kończynach, przykuty do wózka inwalidzkiego.
... Poznają się przypadkowo i odtąd ich życie już nigdy nie będzie takie samo...
Brzmi naiwnie. Jak w typowej, babskiej powieści z przewidywalnym zakończeniem, nie niosącej ze sobą specjalnych wartości. Tylko, że mimo, że ta książka jest właśnie o niej i o nim i jest po prostu historią ich wyjątkowej miłości, jest inna. To książka wartościowa. Książka, o której nie da się zapomnieć. Wobec której nie da się przejść obojętnie. "Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes- to po prostu powieść, którą należy przeczytać! 
Nie dość, że czyta się ją  doskonale i jest naprawdę świetną pozycją na te deszczowe, jesienne chwile, to niesie ze sobą tak wiele. Pozwala przeżyć cały wachlarz przeróżnych emocji. Zmusza do zastanowienia się nad kilkoma sprawami.. i zaskakuje. 
Uwielbiam takie lektury, które pochłaniają mnie bez reszty. Od których absolutnie nie jestem w stanie się oderwać i każdy dzień jest nimi zapełniony po brzegi. Tak właśnie było z powieścią angielskiej autorki. Skończyłam ją czytać dwa dni temu i jak na razie nie mam ochoty sięgać po nic nowego.. Mimo, że czeka na mnie cały stos świetnych książek, jakoś nie umiem rozstać się z Lou i Willem.. nie chcę o nich zapominać. To bohaterowie, których nie da się nie polubić. Są to postaci barwne, złożone, niebanalne, obydwoje z silnymi osobowościami i całą masą wad i zalet. Równie ciekawe są poboczne postaci, rodzice, rodzeństwo Lou i Willa. Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie bohaterowie są niezwykle ważni, jeżeli lich polubię, to czytam książkę z wielkim zaangażowaniem.
"Zanim się pojawiłeś" skupia się przede wszystkim na jednym, bardzo trudnym problemie-  mianowicie nad kwestią eutanazji. I po raz kolejny udowadnia nam jedną, zasadniczą prawdę, którą tak rzadko potrafimy stosować na co dzień. Nie oceniajmy. Bo nie jesteśmy NIGDY w stanie zrozumieć, co czuje drugi człowiek (nawet jeżeli bardzo dobrze go znamy i jest nam bardzo bliski).
Mnóstwo wątków i zagadnień poruszyła Jojo Moyes, ale muszę zaznaczyć, że dla mnie jej powieść jest ,jednak przede wszystkim, pięknie namalowaną historią miłości. Trudnego, złożonego, ciągle ewoluującego uczucia. Relacji, która potrafi diametralnie zmienić człowieka i sprawić, by stał się znacznie lepszym . I mimo, że momentami płakałam jak bóbr, to nie powiem, że "Zanim się pojawiłeś", to powieść smutna. Bo w gruncie rzeczy niesie ona ze sobą całe pokłady nadziei, optymizmu, wybaczenia i pogodzenia. 
Nigdy nie zapomnę o Willu i nigdy nie zapomnę o Lou. Będę zastanawiała się po jakich ulicach Paryża spaceruje Lou, jakich używa perfum i w której kawiarni pije kawę.
Jestem zachwycona, oczarowana i gorąco polecam wszystkim tę książkę! A w najbliższą niedzielę pożyczam ją przyjaciółce :)

M.




poniedziałek, 14 października 2013

Książki na długie, listopadowe weekendy

Na razie mierzę się z lekturami szkolnymi. Co prawda, są to jedne z tych lepszych lektur i ogólnie bardziej lubianych- Lalka, Zbrodnia i kara. Niebawem czekają mnie Ludzie bezdomni, których nie lubi nawet mój polonista. Zobaczymy, może nie będzie tak źle. W każdym razie po długim i męczącym romantyzmie, te lektury są przyjemnością. Mimo wszystko nie mogę się doczekać chwili, kiedy pomiędzy kolejnymi, obowiązkowymi pozycjami, będę miała czas na coś "nieszkolnego". Stosik bowiem rośnie i rośnie, a ja na razie patrzę na niego z utęsknieniem, bo wszystkie te powieści zapowiadają się tak ciekawie! Myślę, że spędzę z nimi czas w długie, listopadowe weekendy...



Na samym szczycie są dwie książki Mendozy- Przygoda fryzjera damskiego i Sekret hiszpańskiej pensjonarki. Ostatnio stał się on jednym z moich ulubionych pisarzy. Zachwyca swoim dowcipem i pomysłowością. Kolejna książka to Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes. Teraz czyta ją moja siostra i oderwać się od niej nie może. Potem jest powieść Alice Munro- Drogie życie. Wypada przeczytać coś autorstwa tegorocznej noblistki! Ta czarna książka to sfabularyzowana biografia Edith Piaf. Równie mocno nie mogę się doczekać Dziwnych losów Jane Eyre, ostatnio na angielskim oglądaliśmy serial na podstawie tej książki nakręcony przez BBC. Bardzo fajny, polecam! Historia Jane tak mnie zauroczyła, że postanowiłam zapoznać się także z książką. Na koniec mam jeszcze Polskę Piastów Jasienicy, którą mam zamiar przeczytać w ramach mojej edukacji historycznej.

J.

piątek, 11 października 2013

"Od Astrid do Lindgren"...

Uwielbiam Astrid Lindgren, o czym już nie raz wspominałam, dlatego też bardzo się cieszę, że moja siostra zakupiła książkę "Od Astrid do Lindgren" autorstwa Vladimira Oravskiego i Kurta Petera Larsena. Ta cieniutka książeczka jest do połknięcia na raz i jak piszą z tyłu okładki- w sam raz na jesienny wieczory (szczególnie, gdy jest się przeziębionym). 
"Od Astrid do Lindgren" to sfabularyzowana biografia dotyczące krótkiego okresu życia szwedzkiej autorki. Poznajemy Astrid, gdy ma skończone osiemnaście lat , a w jej życiu zachodzą właśnie wielkie zmiany. Bo nie wiem, czy wiecie (ja, mimo że jestem tak wielką fanką, nie wiedziałam), że Astrid w tak młodym wieku została mamą. W ówczesnych czasach zajście w ciążę, gdy ma się lat naście było wielkim wykroczeniem i niestety Astrid została przez swego ojca wyrzucona z domu i skazana na samodzielne życie w wielkim mieście.... Co dalej pisać nie będę, bo zdradzę wszystkie sekrety pisarki.. za to powiem, że książkę warto przeczytać. Szczególnie polecam ją fanom autorki "Dzieci z Bullerbyn". Dowiemy się co nie co o jej prywatnym życiu i o tym, co inspirowało ją do pisania pięknych dziecięcych książek. 
Czyta się szybko, miło i bardzo przyjemnie! 

M.


poniedziałek, 7 października 2013

Przyjemny film na jesienny wieczór...

Gdy na zewnątrz robi się co raz zimniej, ściemnia się co raz wcześniej, a ciebie bierze jakaś paskudna choroba i czujesz się tak kiepsko, że nie bardzo masz siłę na to, by coś poczytać, to cóż innego wtedy pozostaje, niż obejrzenie jakiegoś filmu..? Gdy z powodu przeziębienia czujesz, że nie jesteś w stanie sprostać niczemu szczególnie ambitnemu, wtedy należy obejrzeć film lekki, przyjemny, który nie angażuje do pracy twojego mózgu. Tak właśnie zrobiłam wczoraj :)
Razem z mężem uprzyjemniliśmy sobie wieczór seansem filmu "Wyszłam za mąż, zaraz wracam". Opinie na filmwebie, można o tym filmie, przeczytać różne, ale ja tak bardzo kocham kino francuskie, że już ten jeden powód był dla mnie wystarczający, by skusić się na obejrzenie komedii romantycznej Pascala Chaumeila. Muszę się przyznać do tego, że ja po prostu lubię komedie romantyczne! I raz na jakiś czas z chęcią po takowe sięgam. I wiecie co Wam powiem? "Wyszłam za mąż, zaraz wracam" to był strzał w dziesiątkę. Film jest ciepły, przyjemny, zdjęcia są fajne (z różnych zakątków świata). Do tego aktorzy, których bardzo lubię- piękna Diane Kruger i przeuroczy Dany Boon, który ma w sobie wielkie pokłady wdzięku i szalenie przyjazny uśmiech!

W filmie mamy i trochę przygód i trochę szaleństwa, miłości, kilka utartych prawd o związkach i miłości, trochę romantyzmu i sporo powodów do uśmiechu i śmiechu no i wzruszeń. Rzecz jasna, jak to w komediach romantycznych, można się domyśleć zakończenia już na samym początku, ale co z tego, skoro ogląda się tak przyjemnie? 
Polecam zakatarzonym ;)



P.S. krótkie zwolnienie i kilka wolniejszych chwil, pozwoliły mi rozpocząć nowe dzieło mojego mistrza Myśliwskiego. Bardzo mnie to cieszy :) 

M.

sobota, 5 października 2013

PRL dla początkujących- Jacek Kuroń, Jacek Żakowski

Dzisiaj chciałam wam zaproponować coś zupełnie innego niż zazwyczaj. Jestem bowiem świeżo po lekturze książki  Jacka Kuronia i Jacka Żakowskiego- PRL dla początkujących. Zawsze interesował mnie okres komuny w Polsce, zawsze lubiłam filmy przedstawiające te czasy, w gimnazjum brałam udział w konkursie, którego tematem przewodnim był stan wojenny i wtedy przeczytałam parę książek, które przybliżyły mi historię tamtych lat. Tym razem do przeczytania tej książki również skłonił mnie konkurs historyczny, bez niego pewnie bym po nią nie sięgnęła. A byłoby naprawdę szkoda!

Jak możemy przeczytać na okładce, PRL dla początkujących nie jest ani pamiętnikiem, ani podręcznikiem, a raczej czymś na kształt przewodnika. 

Faktycznie, można go tak określić, bowiem Jacek Kuroń prowadzi nas przez wszystkie lata epoki komunistycznej, wspominając przełomowe wydarzenia, wielkie nazwiska, opisując ówczesne realia i społeczeństwo. Pisze zarówno o polityce i gospodarce, jak i kulturze oraz zwykłych ludziach i ich nieraz bardzo poruszających historiach. od Jacka Kuronia możemy dowiedzieć się naprawdę wiele, był on przecież jednym z bohaterów tamtych lat. 
Książkę Kuronia i Żakowskiego czyta się naprawdę dobrze. Nie jest napisana językiem podręcznikowym, uniknięto w niej, w miarę możliwości, przydługawych i szczegółowych opisów, pojawiło się raczej więcej osobistych wspomnień Kuronia i jego bardzo trafnych komentarzy. Poza tym, całość opatrzona jest wieloma zdjęciami oraz rysunkami satyrycznymi.
Zatem, jeśli ktoś ma ochotę poczytać o PRL-u, przybliżyć sobie tamte lata i zrozumieć ich istotę- ta książka jest naprawdę bardzo dobrą propozycją. Polecam! 
 

J.