sobota, 11 maja 2013

Wróć do Sorrento?..., czyli historia Anny German

Nie będę specjalnie oryginalna, jeśli powiem, że osoba Anny German zainteresowała mnie za sprawą serialu pokazanego ostatnio przez TVP. Wcześniej znałam oczywiście to nazwisko, pewnie wiele razy słyszałam jej utwory, ale to tyle. Po tym jak poznałam jej historię, jej życie, zrozumiałam, że jest to postać godna uwagi i postanowiłam zakupić jakąś ciekawą książkę na jej temat. Początkowo miałam na oku Annę German o sobie Marioli Pryzwan, ostatecznie jednak stanęło na Wróć do Sorrento?..., której autorką jest sama artystka.

Książka obejmuje konkretny okres z życia piosenkarki. Zaczyna się w momencie, kiedy German dostaje propozycje współpracy z pewną włoską wytwórnią płytową, co zresztą początkowo traktuje jako żart. Kończy się natomiast relacją z tego, co działo się po jej tragicznym wypadku samochodowym we Włoszech. Od czasu do czasu autorka robi niedługie dygresje, w których wspomina swoje studia, początki kariery. 

Co działo się z Anną German w czasie pobytu we Włoszech, tego chyba nikomu nie trzeba przybliżać. Audiencje prasowe, wywiady, festiwal w San Remo, powodzenia wśród włoskiej publiczności, koncerty... i nagle ten tragiczny wypadek na Autostradzie Słońca niedaleko Bolonii, który Anna German cudem przeżyła.

W okresie pięciu nieskończenie długich miesięcy leżenia w skorupie gipsowej, jak też w czasie wielu następnych, kiedy przebywałam w łóżku już bez gipsu, przysięgłam sobie, że nigdy nie wrócę do Włoch, nawet wspomnieniem. (...) Teraz chcę wyjaśnić, dlaczego jednak piszę, wracam wspomnieniami do tamtych lat. W czasie mojego pobytu w trzech szpitalach włoskich, otrzymywałam i nadal otrzymuję dużo listów od ludzi obcych, a przecież tak serdecznie reagujących na moje nieszczęście. Nie jestem w stanie odpisać na wszystkie listy, mimo że bardzo bym chciała. Poza tym od czasu do czasu dowiaduję się o niesłychanych historiach, które krążą na mój temat. Nie dziwią mnie nawet, bo wiem, że spowodowana są brakiem informacji i szczerą życzliwością. Dlatego też pomyślałam sobie, że winna jestem moim słuchaczom powrót do Włoch, we wspomnieniach.

Choć artystka chciała jak najszybciej zapomnieć o przeżyciach we Włoszech, postanowiła jednak napisać książkę. Zrobiła to dla swoich słuchaczy, by odwdzięczyć się im za pamięć i duchowe wsparcie, setki listów. Myślę, że nie był jedyny powód. Zapisanie wspomnień na pewno było też dla German formą jakiejś terapii sposobem na to, by uporać się z traumą, lękami, które męczyły ją od tego tragicznego dnia. Zamknięciem pewnego etapu, by móc zacząć od początku. Mam nadzieję, że tak też się stało i poczuła się ona po tym choć odrobinę lepiej. 

Książkę czyta się bardzo dobrze. Jest wciągająca, mimo że nie zawiera wielu szczegółów z życia Anny German. Żadnych sensacji, osobistych zwierzeń. Czasem pisze ona czule o swojej matce, ale na przykład o swoim narzeczonym i ich wspólnym życiu nie napomyka w ogóle. Skupia się prawie tylko i wyłącznie na zawodowym aspekcie swego życia. Opisuje koncerty, festiwale, ludzi, których poznała w czasie tras, opowiada anegdoty i pisze o dobrych oraz złych stronach bycia artystą. 

Anna German była osobą spokojną, stabilną, dobrą, szczerą i otwartą i to widać w każdym jej słowie w tej książce. Miała poczucie humoru, dystans do swojej osoby, liczyli się dla niej przede wszystkim bliscy, nie kariera. I chyba faktycznie stwierdzenie, że była aniołem chodzącym po ziemi nie odbiega dalece od prawdy...


Dodam jeszcze, że w książce możemy przeczytać także przedmowę autorstwa Tomasza Raczka i jego wywiad z Mariuszem Walterem, do tego są jeszcze fragmenty o Annie German pochodzące z włoskiej prasy oraz Kronika życia i pracy artystycznej. Nie można też zapomnieć o zdjęciach Anny German, które zdobią kolejne strony. Wszystko to stanowi bardzo ciekawą całość, do której przeczytania wszystkich zachęcam.

J.

Wyzwanie "Polacy nie gęsi".

5 komentarzy:

  1. fajny wpis :)
    pozdrawiam i zapraszam :)obserwuję
    pierwiasteksmaku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś dla mojej mamy :) możliwe, ze właśnie znalazłam doskonały prezent na "Dzień Mamy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj rzeczywiście...moja mama też będzie zachwycona! dzięki za podpowiedź ;)
    www.strefaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń