środa, 20 lutego 2013

Powieść o uwodzeniu jedzeniem


Auguste Escoffier potrafił przyrządzać jajka na sześćset osiemdziesiąt pięć sposobów. Potrafił też obezwładniać kobiety swoimi daniami. Dla pasjonatów kuchni to z całą pewnością postać historyczna. Ten francuski mistrz żyjący na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku to jedna z czołowych postaci kulinarnego świata Francji. Gotował między innymi w legendarnym, londyńskim Hotelu Ritz, a jego najsłynniejsze receptury to deser melba (lody waniliowe, brzoskwinia, a na niej galaretka malinowa), jajecznica śmietankowa, czy też filet z soli. 

Amerykańska pisarka Nicole Mary Kelby poprzeplatała fakty z fikcją i stworzyła piękne dzieło! Jakże się cieszę, że trafiłam na  „Białe trufle”-  to książka, której nie da się oprzeć!
W tej wzruszającej powieści mamy pięcioro najważniejszych bohaterów. Pierwsze miejsce przyznałabym jedzeniu- tak, tak, moim zdaniem to „postać” czołowa. Potem Escoffier i trzy fascynujące kobiety- Delphine, Sarah i Sabine. 

Historia życia Auguste nie jest przedstawiona chronologicznie. Powieść rozpoczyna się w momencie, kiedy poetka Delphine i Escoffier pobierają się, a w kolejnym rozdziale przenosimy się już o kilkadziesiąt lat do przodu. Mistrz gotowania po wieloletniej tułaczce po świecie i pracy z dala od domu, powraca do ciężko schorowanej Delphine, by towarzyszyć jej w ostatnich dniach. Równocześnie pisze swoje ostatnie dzieło kulinarne i wspomina koleje swojego zawikłanego życia, pełnego namiętności i kobiet, a zarazem bólu i nieustającego  wewnętrznego zmagania się z samym sobą i doskwierającym poczuciem niedoskonałości. Życia pełnego zdrad, wieloletniego romansu ze słynną aktorką Sarah Bernhardt, a zarazem życia człowieka, który chciał być dla wszystkich dobrym i życzliwym. Życia człowieka o skomplikowanej naturze, gorącym sercu rozrywanym przez liczne namiętności i małej, niemalże chłopięcej posturze (kucharz był tak niski, że pracując, musiał nakładać specjalne buty na wysokich koturnach). 

Fabuła powieści jest fascynująca, ale dla mnie ta książka składa się przede wszystkim z momentów, które sprawiają, że czas staje w miejscu. Najpiękniejsze fragmenty tej historii to chwile namiętnych uniesień pomiędzy trójkątem, który tworzy kucharz, kobieta i jedzenie. Gotowanie staje się aktem przesyconym erotyką i zmysłowością. Jednym z najbardziej poruszających fragmentów jest opis wieczoru, który Escoffier spędza wraz z Sarah:

Potem kropla po kropli, bez cienia pośpiechu, Escoffier wylał długą i wąską smużkę olejku z białych trufli między piersi Sarah i dalej, aż do wypukłości jej brzucha. Dwoma palcami delikatnie wmasował go w jej skórę. Oddychał szybko i nierówno. Ona też (...) Escoffier powoli układał niewielkie kopczyki kawioru, każdy idealnie krągły, na półmisku jej ciała (...) Miał przed sobą ucztę. Łyżka z macicy perłowej Escoffier nabrał drobne granatowoczarne jajeczka z pierwszego kopczyka i podał Sarah do ust.
- Księżyc- powiedział (...).

Bogactwo i intensywność przeżyć, które proponował Escoffier poprzez  gotowanie i swój niewątpliwy artyzm było nieskończone i pełne wyrafinowanych, subtelnych smaków. N. M. Kelby połączyła w  powieści trzy bardzo ważne rzeczy. Nietuzinkowe i wyraziste postaci, fascynujące tło historyczne i to, co dodała od siebie- piękny, poetycki, buchający erotyzmem język. 

Ważny w powieści jest też czas, kiedy Escoffier jest już starym umierającym człowiekiem, żegnającym się ze swoją żoną. Historia ich trudnej miłości jest niesłychanie wzruszająca. Tutaj na scenę wchodzi też kolejna kobieca postać- Sabine, która wyzwoliła we mnie szereg skrajnych emocji. Dziewczyna zamieszkuje w domu staruszków, by dla nich gotować. Zatrudnia ją Madame Delphine, bowiem Sabine jest łudząco podobna do Sarah Bernhardt. 

Sabine jest bezczelna, pyskata i prosta. Przynajmniej takie wrażenie sprawia, gdy ją poznajemy. Jednak stopniowo okazuje się, że staje się tak złożoną i ciekawą postacią, że jestem gotowa przyznać jej miejsce w czołówce bohaterów. To ona jest blisko Delphine i Escoffiera, gdy Ci zmagają się ze swoją starością i to ona kocha ich tak mocno, że ich odejście staje się dla niej ciężkim przeżyciem. Sabine jest też bohaterką, która uczestniczy w wielu fantastycznych fragmentach powieści, opisujących jej naukę gotowania pod czujnym okiem Escoffiera. Pyskata zwolenniczka kuchni domowej i mistrz gotowania artystycznego, próbują znaleźć wspólny język.


- Za ścianami tej kuchni jest cały świat.
Który jest okropnym miejscem. Gdy gotujemy, poznajemy doskonałość, możemy jej dotknąć, stworzyć ją. Jesteśmy podobni do bogów. Jak możesz nie marzyć o swoim własnym niebie? 

Jeżeli macie ochotę przenieść się na kilka chwil do nieba, sięgnijcie po „Białe trufle”, to nie lada uczta dla wszystkich zmysłów! 

M.

11 komentarzy:

  1. Zaczęłam czytać i przerwałam, bo po 60. stronach moja psychika już nie wytrzymywała ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam już o tej książce, widziałam kilka recenzji i mam wielką ochotę na lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacyjna recenzja, a książka zapowiada się...smakowicie (to chyba najbardziej trafne określenie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za miłe słowa :) a książka, owszem- smakowita!

      Usuń
  4. Pamiętam, jak jakiś czas temu czytałam "Czekoladę". Niestety, w trakcie czytania zjadłam całą tabliczkę czekolady i kilka pralinek. Teraz nie wiem czy odważę się sięgnąć po "Białe trufle", bo czuję, że całkiem prawdopodobne jest to, że w nocy z szafy znowu wyszłyby kalorie, te złośliwe istoty, i pozwężały moje ubrania ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Białe trufle" wpadły mi w oko przy ostatniej wizycie w księgarni. Mimo tego, że mam ostatnio za dużo do czytania, podejrzewam, że nie będę mogła się oprzeć tej powieści...

    OdpowiedzUsuń
  6. ciężko się jej oprzeć. Warto przeczytać, ja jestem bardzo zadowolona, że trafiłam na tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi również wpadły w oko w księgarni, jednak mimo że zaciekawiły mnie, postanowiłam zakupić inną pozycję ;) Mam nadzieję, ze kiedyś nadarzy się okazja i przeczytam i tą ksiażkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka zapowiada się apetycznie :) Chyba muszę zrobić dla niej miejsce na półce :)

    OdpowiedzUsuń