Rzadko zdarza mi się płakać czytając książkę. Częściej, gdy oglądam film, ale "Gołębiarki" Alice Hoffman doprowadziły mnie do łez. Nie byłam pewna, czy dam radę przebrnąć przez zakończenie tej powieści.
A początki były takie ciężkie! Po doskonałych pozycjach Jeanette Walls padło na Hoffman. Pierwsze siedemdziesiąt stron wymęczyłam okrutnie. Jednak potem książka mnie dosłownie zaczarowała!
Poznajemy cztery kobiety. Każda z nich po kolei opowiada historię swojego życia- wstrząsającą, pełną dramatów. Jeal, Riwka, Aziza i Szira to Żydówki żyjące w latach siedemdziesiątej naszej ery. Czasy to dla Żydów niespokojne i okrutne. Rzymianie podbijający bliski Wschód, zajęli ziemie Izraelskie, mordując okrutnie tysiące Żydów. Cztery bohaterki uciekając przed okupantem, spotykają się w twierdzy Masada położonej na skraju Pustyni Judejskiej nad Morzem Martwym.
Kobiety poznają się w gołębniku, w którym przyszło im pracować. Początkowo mają do siebie nawzajem duży dystans, lecz z czasem nawiązuje się między nimi głęboka przyjaźń. Jael, Aziza, Szira i Riwka są prawdziwie pięknymi kobietami. Wszystkie je łączy to, że ich losem kieruje przede wszystkim miłość. Do mężczyzn, do dzieci. Są one zaraz kruche i bezbronne, ale i wyjątkowo silne i niezłomne. Odważne, waleczne. Wyjątkowe. Każda z nich. Piękne bohaterki stworzyła Alice. Tak prawdziwe, ludzkie, pełne uczuć. Mają swoje tajemnice i swoje rany, niezabliźnione i głęboką w nich siedzące. "Ta książka jest hołdem dla mocy kobiecego ducha" napisała Jodi Picoult. Pięknie to ujęła. Bo czytając "Gołębiarki" można zafascynować się kobiecością- pełną magii i mistycyzmu, będącą zarazem błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Tylko kobieta wie, co czuje, gdy rodzi, i gdy potem traci swoje dziecko. Tylko kobieta okupuje to wszystko głębokim cierpieniem fizycznym i psychicznym.
"Gołębiarki" są napisane pięknym językiem. Poetyckim a zarazem bardzo konkretnym- bogatym w szczegóły. Autorka niewątpliwie musiała poświęcić mnóstwo czasu na to, by dokładnie zapoznać się z historią Żydów z początków naszej ery, a także z tradycjami i zwyczajami przyjętymi przez ten naród. Zachwyciła mnie ta szczegółowość, która pozwoliła mi tak dużo dowiedzieć się o niezwykle bogatej kulturze żydowskiej.
Nie ukrywam, że nie znałam historii Masady. Tragedii, która miała tam miejsce. I dopiero mniej więcej w połowie książki dotarło do mnie, że to wszystko, o czym pisze Alice Hoffman naprawdę się wydarzyło. Wstrząsnęło to mną i sprawiło, że książkę czytałam z wypiekami na twarzy. Naród żydowski wycierpiał się ponad miarę.
Jak już napisałam na samym początku, ciężko mi było przebrnąć przez zakończenie opisujące tragiczny finał twierdzy Masada. Zagryzłam usta i dałam radę. Płacząc. Nad wielkim i niezrozumiałym okrucieństwem, które niezmiennie od lat człowiek potrafi czynić drugiemu człowiekowi. "Człowiek człowiekowi wilkiem" napisał Stachura i niestety miał rację.
Jednak mimo wszystko, ostatecznie, "Gołębiarki" dają nam nadzieje i wiarę- w miłość. Uczucie, które winniśmy w sobie nieustannie pielęgnować, by nie zwilczeć.
M.
Też rzadko ryczę podczas czytania książek. Przy filmach owszem, przy książkach jest już trudniej. Obraz i dźwięk mają jednak większą siłę oddziaływania ;-)
OdpowiedzUsuńdokładnie, obraz !
UsuńStrasznie zachęcasz, Gołąbiarki już na liście. Dla historii żydowskiej, dla tych kobiet. Żeby pamiętać, poznać. Mam nadzieję, że będzie warto. :)
OdpowiedzUsuńna pewno warto!
UsuńPopieram Mery - zachęcasz, i to bardzo;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńRecenzja brzmi zachęcająco, chociaż ostatnio ryczę z byle powodu, to przy takiej książce pewnie się zapłaczę ponad miarę :)
OdpowiedzUsuńwiesz co ta książka jest naprawdę smutna.. może poczekaj z nią jeszcze chwilę :) teraz ciesz się tymi wspaniałymi dniami Waszymi! :)
Usuń