wtorek, 19 marca 2013

"Nasze rozstania" David Foenkinos


Lubię Davida Foenkinosa i raczej nic już tego nie zmieni. Oczarował mnie światem, który wykreował w „Delikatności” zarówno w książce jak i filmie, poza tym podobają mi się jego oczy- są moim zdaniem pełne wrażliwości. Dlatego nie napiszę nic szczególnie krytycznego o kolejnej jego powieści, którą miałam przyjemność przeczytać, mimo że „Naszym rozstaniom” pewnie można by co nieco zarzucić.

Historia zaczyna się podobnie, jak w „Delikatności”. Kobieta i mężczyzna zwracają na siebie uwagę w bardzo nietypowy sposób. Fritz (tak, tak, dziwaczne imię, jak na bohatera francuskiej książki) zwraca uwagę na Alice w momencie, gdy ta odgarniając włosy po drodze zahacza o nos. Ten drobny gest tak bardzo go urzeka, że zakochuje się w dziewczynie. 

Alice i Fritz, choć bardzo się kochają, nie potrafią ze sobą żyć. I właśnie o tym jest, jak sam tytuł wskazuje, jest książka Foenkinosa. O miłości i tym, jak trudno stworzyć związek, który nie sypie się na każdym kroku, jak domek z kart. 

Pod wieloma względami „Nasze rozstania” są bardzo podobne do „Delikatości” i choć z jednej strony można powiedzieć, że jest to ich zaleta, to z drugiej strony, używając kolokwializmu, odważam się rzec, że trochę to na jedno kopyto pisane.
Znów jest to książka na jeden wieczór. 
Znów autor piszę pięknymi i „okrągłymi” zdaniami.
Znów balansuje zgrabnie na granicy dramatu i groteski. 

Doceniam Foenkinosa najbardziej za dwie rzeczy- za to jak potrafi pisać o uczuciach i jak ładnie je analizuje. I za to, jak potrafi rozbawiać. Czytając „Nasze rozstania” nie raz się uśmiechałam, a momentami nawet śmiałam. Nie raz też byłam wzruszona. 

Jedna rzecz mocno mnie rozczarowała w powieści. Nie bardzo przypadli mi do gustu bohaterowie. Jak dla mnie byli trochę nijacy, a Fritz w zasadzie mnie irytował- myślę, że wiele kobiet będzie miało podobne odczucia. 

Nie udało się też moim zdaniem wytworzyć Foenkinosowi takiej magii, jaką czuć było na każdej stronie „Delikatności”. Dlatego „Nasze rozstania” polecam, jako książkę, z którą można spędzić miły wieczór i się zrelaksować, natomiast nie oceniam jej szczególnie wysoko, choć  jak już wspomniałam- Foenkinosa lubię i już! 

M.

7 komentarzy:

  1. Po twojej recenzji myślę, że chyba skuszę się w końcu na coś pana Foenkinosa, aby się przekonać, czy i do mnie trafi jego analiza uczuć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też odnalazłam pewną analogię pomiędzy światem w "Naszych rozstaniach", a światem w "Delikatności". Podobał mi się lekki styl pisarza. Chętnie przeczytałabym też inne książki Foenkinosa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Foenkinosa - przypomina mi Gavaldę. Jego książki napisane są w podobnym klimacie, który przynosi mi na myśl francuską kawiarenkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. A, mi tam się podobała. Może dlatego, że nie czytałam "Delikatności"? :o

    OdpowiedzUsuń
  5. mnie też się podobała! tylko mniej, niż "Delikatność", którą zresztą polecam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam tego autora, ale być może się to zmieni. Nie zacznę jednak na pewno od tej książki, a raczej od "Delikatności" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. zdecydowanie zacznij od "Delikatności" i obejrzyj też film!

    OdpowiedzUsuń