Dzisiejszy post będzie pierwszym nie poświęconym książkom, lecz filmom. Już od dłuższego czasu na naszym blogu widnieje zakładka apetyt na filmy i chcemy, aby również ten dział zaczął żyć. Będziemy starały się regularnie dodawać posty o filmach, które udało nam się obejrzeć w danym miesiącu. To tytułem wstępu.
Filmy lubię oglądać i jak trafię na jakiś dobry, to jestem przeszczęśliwa. Oglądam w domu, szczególnie w zimowe długie wieczory. Oglądam sama, lub z mężem, lub z przyjaciółmi (a najczęściej z jedną przyjaciółką, która jest znawczynią dobrego kina i dużo jej zawdzięczam w tej dziedzinie :)). Oglądam w kinie- staram się choć raz na miesiąc wybrać się do kina. W naszym mieście mam dwa ulubione- Ars w samym centrum Krakowa i Mikro, też niedaleko Rynku.
Dziś napiszę o trzech filmach, które zobaczyłam w marcu, jakiś ubogi filmowo był ten miesiąc, choć taki był szary, bury, zimny i ponury...
Trzy filmy, które moim zdaniem warto zobaczyć!
"Mój rower" Piotra Trzaskalskiego obejrzałam w kinie, od dawna miałam na niego ochotę, a że był w Arsie w akcji 6 zł. za sztukę, to nie omieszkałam skorzystać.
Pierwszą rzeczą, o której muszę tutaj napisać, to duży w moim odczuciu problem, z którym można się spotkać w polskim kinie. Producenci, którzy chcą, jak najlepiej sprzedać swój "produkt" używają w tym celu przeróżnych chwytów. Na przykład określenie gatunku filmu, czy jego zapowiedzi, są zupełnie nieadekwatne do tego, co dostajemy na ekranach. Tak też było i w tym przypadku. "Mój rower "był reklamowany głównie jako komedia i pamiętam, że kiedy zobaczyłam zapowiedzi tego filmu i zdecydowałam, że chcę go obejrzeć, to byłam pewna, że to dość lekki i przyjemny, a zarazem mądry film o charakterze psychologicznej komedii... nic bardziej mylnego.
"Mój rower" to historia o trzech mężczyznach z jednej rodziny. Dziadek, ojciec i syn, którzy pewnego dnia, po długiej przerwie, w wyniku zaskakujących okoliczność, spotykają się. I nie jestem to spotkanie łatwe- tak samo, jak nie jest łatwy cały film. To powolnie opowiedziana historia, o trudnych męskich relacjach. O mężczyznach, którzy winni być sobie bardzo bliscy, a potrafią się dogłębnie ranić i nie umieją ze sobą rozmawiać o swoich uczuciach i emocjach.
Film nie zachwycił mnie, ale uważam, że można go zobaczyć. Jest całkiem przyzwoicie zagrany, skłania do refleksji. Minusem jest dosyć naiwne zakończenie, ale za to wielki plus, to piękne zdjęcia naszych polskich krajobrazów. Zdarzało się Trzaskalskiemu zrobić lepsze filmy, na przykład "Edi", oglądałam go szmat czasu temu, ale jak ktoś z Was jeszcze nie widział, to zachęcam!
"50/50" to film, który podobał mi się już dużo, dużo bardziej. Do tego bardzo miło mi się kojarzy, bo obejrzałam go w przemiłym, kobiecym składzie :)
Jeśli lubicie filmy, które są czasami zabawne, czasami dramatyczne, a zarazem mądre i pouczające, to coś dla Was. "50/50" to opowieść o młodym mężczyźnie, który dowiaduje się, że ma raka. Szans na to, że po operacji, którą trzeba mu wykonać, przeżyje, jest pół na pół.
Często filmy o podobnej tematyce są przepełnione patosem i naiwnymi wątkami, tutaj tego nie mamy, dzięki temu film jest jeszcze lepszy.
Kolejnym atutem są postaci. Każda barwna, charakterystyczna i ciekawa. Główny bohater jest świetnym facetem, którego nie sposób nie polubić. Przy swoim boku ma kumpla, który jest zupełnie inny niż on. To typ faceta, który uwielbia zgrywać kogoś zupełnie innego, niż jest naprawdę, bo w gruncie rzeczy jest nad wyraz wrażliwym gościem o bardzo dobrym sercu. Występują też ciekawe postaci kobiece- początkująca pani psycholog, z którą spotyka się Adam, a także matka Adama.
Film "50/50" to naprawdę wyważone połączenie dramatu i komedii, film który warto zobaczyć, choćby dlatego, by pomyśleć o problemie i cierpieniu, z którym spotyka się co raz więcej ludzi.
"Po prostu razem" to film, który urzekł mnie i wpisał się całkowicie w moje gusta.
Uwielbiam francuskie kino i przepadam z Audrey Tautou, dlatego od samego początku wiedziałam, że chwile spędzone przed ekranem będą wyjątkowe.
"Po prostu razem" to ciepła, zaskakująca historia o trójce młodych, zagubionych ludzi mieszkających w Paryżu. Każdy z bohaterów jest trochę nieszczęśliwy, trochę dziwny, bardzo samotny, zagubiony i nie umiejący odnaleźć swojego miejsca na ziemi.
Camille pracuje jako sprzątaczka, choć ma wielki talent plastyczny, Philibert sprzedaje pocztówki, choć ma potencjał aktorski i marzy o scenie, a Franck jest kucharzem i ma babcie, która ciężko choruje. Wszyscy w pewnym momencie zamieszkują w jednym mieszkaniu i powoli zaczyna się miedzy nimi rodzić przyjaźń, a ich życie zapełnia się i staje się co raz lepsze. Uczą się żyć "po prostu razem", dzielić życie z drugim człowiekiem.
Polecam gorąco!
M.
skusze się na ostatni film :)
OdpowiedzUsuńskuś się, zdecydowanie warto :)
UsuńMuszę zakupić film "Mój rower" z Vivą!, bo poluję na niego już od dłuższego czasu :)
OdpowiedzUsuńFilmy odgrywają w moim życiu bardzo ważną rolę... prawie tak jak książki ;) BRAWO! Super, że jest nowa zakładka dotycząca filmów właśnie... też mi to chodzi po głowie od jakiegoś czasu :) "Mój rower" i "Po prostu razem" na pewno obejrzę :)
OdpowiedzUsuń